sobota, 22 lipca 2017

A jednak bez historii się nie obędzie....

Zastanawiałam się od dłuższego czasu, która z moich lal wystąpi jako pierwsza, po założeniu blog'a. Tymczasem teraz, gdy już zaczęłam się uzewnętrzniać, doszłam ostatecznie do wniosku, że nim którakolwiek się tutaj zaprezentuje warto, bym skreśliła kilka słów o historii mojej lalkowej pasji.
Znajomość z Agnieszką z Rubinowego Domu pozwoliła mi na wyjście z podziemia, ale moja miłość do lalek ma naturalnie korzenie znacznie starsze i sięga, jak się nietrudno domyślić, lat wczesnego dzieciństwa.
Gdy odebrałam ostatnio od mojej nieocenionej mamy trzy kartoniki z moimi starymi lalkami, fatałaszkami i kilkoma innymi gadżetami, wspomnienia odżyły i gdzież i z kim, jak nie tu i z Wami miałabym się nimi podzielić? ;-)
Należę do tych farciarek, które jako mała dziewczynka miały szczęście bawić się oryginalną Barbie Mattel z 1959 i jej rudą przyjaciółką -brzydalką - Midge, datowaną toż samo. Niechaj ten fakt rzuci nieco światła na historię mojego lalkowego zauroczenia. Mattelkę moja mama dała mi do zabawy, kiedy leżałam w łóżku z powodu jakiejś anginy czy innego szajsu. Marudziłam zdaje się tak okrutnie, że musiała uciec się do ostateczności ;-) Ach, co to była za lalka... doskonała w każdym szczególe... malowane paznokietki, nienaganna sylwetka i te dodatki...Do lali oprócz kostiumu kąpielowego był strój pielęgniarki, ze wszystkimi niezbędnymi gadżetami, jak np. metalowa (sic!) łyżeczka do podawania syropu, czy pielęgniarski czepek i pelerynka z prawdziwą podszewką i guziczkiem... Dość powiedzieć, że na okoliczność odbioru moich szpargałów, mama zostawiła sobie swoje lalki z kompletem wyposażenia ;-)
Ziarno zostało zasiane.
Lale choć fantastyczne, to jednak stosunkowo szybko ich blask przyćmiły w mym umyśle inne wchodzące wówczas na rynek lalki Barbie i wszelkiej maści barbiopodobne. Z czasem do moich zasobów włączona została nieokreślona już w mym umyśle blondyna, która niestety, jako jedyna, nie przetrwała próby czasu (miała pamiętam ułamane kolano) i przeszła już do historii. Chwilę później dołączył plażowy Ken (któregoś dnia z pewnością pojawi się na blogu:-)), a potem była dłuższa przerwa.
Przerwa w "dostawie", ale nie przerwa w dziecięcych marzeniach... Moja wyobraźnia miała duże pole do popisu nakarmiona obrazkami z zagranicznych sklepów, w których w przeciwieństwie do tych rodzimych, półki uginały się od zabawek we wszystkich odmianach. A do tego - moja "biblia", katalog Barbie 1/86 (w wersji farncuskojęzycznej). Wybaczcie proszę jakość zdjęć, stopniowo postaram się o lepsze foty, muszę tylko odkurzyć sprzęt.


Jak widzicie mocno eksploatowany, bo przeglądany z niemalejącą pasją tysiące razy. Nie sądzę, by obecnie jakiekolwiek dziecko było w stanie z taką lubością przyglądać się najdrobniejszym detalom na każdym zdjęciu i wpatrywać z taką fascynacją każdemu najmniejszemu zdjęciu. I nic dziwnego, bo właściwie zabawki nieosiągalne nie istnieją....
Dość pisaniny, poniżej fragmenty z dziewczyńskiej zioskwinowej "biblii".


Para idealna, w idealnym otoczeniu...


Te lalki miały dla mnie hipnotyczny urok. Nie mogłam się napatrzeć na Divę i Dereka



To właśnie tego Kena przedstawię Wam wkrótce ;-)



 

 
A Wy, jakie są Wasze najwcześniejsze lakowe wspomnienia?
Domyślacie się, o jakiej nie-Mattelce mogłam marzyć w tamtym czasie? ;-)

31 komentarzy:

  1. Takie prospekty czy katalogi robiły na nas dzieciach w tamtym czasie kosmiczne wrażenie.

    Mam nadzieję, że pokażesz nam kiedyś wintaże swojej mamy z 1959.

    No i teraz będę myśleć o jakiej lalce nie-Mattelce marzyłaś.......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aguś, akurat kto, jak kto, ale Ty będziesz wiedziała na pewno ;-)

      Usuń
    2. A na sesję wintażek mojej mamy musze się wybrać do rodziców, ale da się zrobić ;-)

      Usuń
    3. Mam jeden typ, ale nie jestem pewna czy to ona ;-p
      Ciekawa jestem czy to ta co o niej myślę.

      Mama Twoja chyba się nawet ucieszy, że uwiecznisz jej lale.

      Usuń
    4. Ojj, coś mi się zdaje, że możesz dobrze myśleć ;-)Sądzę, że też zawita tutaj niedługo, bo start bloga, to świetny moment, żeby moje lale z dzieciństwa wyjrzały w końcu z pudła ;-)Nawet jeśli dziś koncentruję się na innych :-)

      Usuń
  2. Moje pierwsze lalkowe marzenie? Nie pamiętam, czy było ono faktycznie pierwsze, ale na pewno zostawiło w pamięci dość zauważalny ślad... I nie było to wcale marzenie barbioszkowe! Najdziwniejsze, że ja - urodzona na początku lat 80-tych - przez pierwsze 4-5 lat mojego życia nie miałam pojęcia o istnieniu lalek Barbie! Pamiętam, że koleżanka z przedszkola opowiadała mi o swojej wymarzonej lalce, która się nazywa Barbie i pytała, czy wiem jak wygląda. Ja odpowiedziałam, że nie wiem i przypominam sobie, że była moja niewiedzą bardzo zdziwiona. :D poznałam więc słowo: Barbie, ale nie umiałam sobie jej wyobrazić. W mojej głowie tkwił obraz lali, o której wtedy marzyłam: chodzącej i wyglądającej niczym moja młodsza koleżanka. To swoje marzenie przełożyłam na opowieść o lalce Barbie i tak właśnie sobie ją wyobrażałam. Pamiętam, że opowiedziałam o swoim marzeniu mojej mamie i za jakiś czas kupiła mi właśnie taką mechaniczną chodząca lalę (chyba radziecką), która szła, kiedy trzymało się ją za rękę. :-) Dopiero jakiś czas później dowiedziałam się jak wygląda lalka Barbie, już nie pamiętam w jakich okolicznościach. Miałam wtedy jakieś kloniki barbioszki. Swoją pierwszą prawdziwą Barbie kupiłam dopiero chyba 1996 roku,, zatem już byłam duuużą panną. ;-) Pozdrawiam. Pięknie się zachował ten Twój katalog. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam te chodzące lale :-) Ja też miałam podobną, ale też po mojej mamie ;-)
      Do tego katalogu był jeszcze duży plakat Rockstarek - mam go, wisiał na macie w pokoju przez wiele lat. Fotkę strzelę już cywilizowanym sprzętem... Ściskam również :-)

      Usuń
  3. Katalog pięknie zachowany.Miałam jakiś kiedyś i przeglądałam go z dwa miliony razy.
    Moje marzenie o Barbie?Hmmmm....mieć jakąkolwiek.Takie było pierwsze.Potem były kolejne i marzenia i lalki.A potem wszystko dostała moja siostra i nie przetrwało próby jej rączek...

    OdpowiedzUsuń
  4. "Oryginalna Barbie Mattel z 1959" - woooow! To jest wspomnienie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hih... wspomnień czar... Jak widać nieprzemijających, bo mama swoich lal oddawać nie zamierzała ;-) A ja nawet nie podejmowałam tematu ich przejęcia ;-)

      Usuń
  5. Prawda? W ogóle się nie nudziły...
    Ja mam tylko brata i mamę nieocenioną, która wszystko zebrała do najmniejszego paseczka i jednego bucika i dzięki niej moje lale są dziś ze mną...;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. o la-la! jakaż LALA!
    pewnie o FLEUR ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż nie... ;-) Fleur'ki akurat nigdy nie miałam ;-)

      Usuń
    2. ja też nie miałam fleurki
      ale wybawiłam się w SP u
      koleżanki i mi wystarczy :)

      Usuń
    3. Jak dla mnie miała za dużą głowę ;-) Koleżanka miała, to się napaczałam ;-)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. :-) dzień dobry :-)niezmiernie mi miło! :-)

      Usuń
  8. Witaj wśród lalkomaniaczek. Nigdy nie miałam Barbie i nawet o niej nie słyszałam. Pierwszy raz zobaczyłam lalkę tego typu u koleżanki, gdy miałam 14 lat, to był czas marzeń o zupełnie kimś inny.;)Jestem pewnie z pokolenia Twojej mamy i bardzo jestem ciekawa jej lalek. Byłoby fajnie, gdyby i ona otworzyła bloga. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie, choć Barbie rzadko goszczą u mnie, są domeną mojej córki, która prowadzi bloga Laluszki Metuszki. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, witam :-) Cóż, o lalach mojej mamy opowiadałam trochę Agnieszce, nie jest ich dużo i są bardzo różne ;-) Jestem pewna, że na założenie blog'a żadną miarą jej nie namówię ;-), ale za to mogę obiecać, że urządzę tym przepięknym zjawiskom sesyjkę przy okazji jakichś odwiedzin. Ciekawe, czy jeszcze ktoś pamięta/zna Patty Play Pal albo Chatty Cathy... Mieszkaja u mojej mamy i chętnie o nich tutaj opowiem. W miarę kolejnych wpisów przpominam sobie wszystkie anonimowe odwiedziny na Waszych blogach. Bardzo przyjemnie w końcu się poznać.

      Usuń
  9. Mangustowo bardzo chętnie przyjrzy się Twoim skarbom z dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi, chętnie przedstawię moje przyjaciółki z dzieciństwa, już wkrótce :-)

      Usuń
  10. Wow 1 Barbie z 1959r. ?????????
    Wielkie gratulacje !!!
    Super że założyłaś bloga, ja też bardzo nie dawno założyłem , na pewno będę zaglądać , może wpadniesz na mojego ?
    https://miastolalek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. ps.masz więcej obserwatorów ;), tak na zachęte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. tez mam Cię na oku ;-) warto się uczyć od tych, którzy już przetarli szlak :-)

      Usuń
  12. Miło Cię poznać:-) Cieszę się, że do Was dołączyłam :-) A u Ciebie już nawet byłam ;-) a teraz jeszcze dopisałam do obserwowanych. Czyli przygoda z blogiem rozpoczęta :-)

    Tak, ta lala, to kawał historii. Tak się złożyło, że moja mama będąc dziewczynką miała dostęp do wielu naprawdę zabawek :-) A jej skłonność do porządku sprawiła, że przetrwały do dziś i nadal mogą cieszyć, choć w inny sposób... choćby przywołując wspomnienia...

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam :) pokazuj te stare panny !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D cześć :-) na mamusiowe, niestety będziecie musieli jeszcze ciuteczkę poczkać...

      Usuń
  14. Ja w dzecinstwie niestety barbie ani nawet barbiopodobnych lalek nie posiadalam ale za to teraz nadrabiam zaleglosci :)

    Swietny katalog i pieknke lalki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej to musi być dla Ciebie fantastyczna przygoda! :-) W każdej z nas drzemie dziewczynka, niezależnie od wieku ;-)
      Ten katalog jest trochę portal do przeszłości...

      Usuń
    2. O tak to prawda :) Szczegolnie przyjemnie oglada sie katalog ,kiedy prawie kazda lalka, ktora sie w nim znajduje stoi dumnie na polce i sie usmiecha :)

      Usuń
    3. I widzisz, jaka to przewrotność losu... ja sobie oglądałam katalog, a Ty je teraz podziwiasz na żywo... :-)Ach... tylko sobie wyobrażam to uczucie....

      Usuń